21/11/2024
Zastanawialiście sie kiedyś czy nasi przodkowie rabowali pływając po Bałtyku. Słowo pirat nad polskimi kurortami zazwyczaj kojarzy się z hispzańskimi galeonami. Czy słusznie?
Jeśli rozmawiamy o piratach, korsarstwie od razu na myśl przychodzą hiszpańskie galeony, opowieści o ukrytych skarbach i dzikie dżungle Karaibów. Oczywiście nie może zabraknąć łopoczącej na wietrze czrno-białej flagi z czaszką i piszczelami. Historie te są nadal atrakcyjne dla nas. Opowieści o korsarzach przyciągają tłumy ludzi przed kinowe ekrany. Wyjeżdżając nad polskie morze coraz częściej natrafiamy na turystyczne rejsy po Bałtyku replikami hiszpańskich galeonów.
Mało jednak kto wie, że w historii korsarstwa zapisali się także nasi przodkowie. Mam tu na myśli ludzi określanych jako Chąśnicy i Vindafrelsi. Działalność słowiańskich piratów przypada na okres X - XII wieku. Na terenie pomorza zaczyna się rozwijać szkutnictwo i żegluga. Do udziału naszych przodków w korsarstwie przyczyniła się zapewne chrystianizacyjna naszych terenów. Najeźdźcy nakładali na Słowian ogromne daniny. Rozboje na morzu stały się ciekawą, a być może i jedyną alternatywą na normalne życie.
Jak wyglądały łodzie naszych piratów? Podobno wzorowane były na skandynawskich łodziach z tamtego okresu. Ponieważ Słowianie pochodzili z terenów rzecznych ich łodzie były mniejsze, zwrotniejsze i przystosowane do żeglugi po płyciznach. Wielokrotnie wykorzystywali te możliwości podczas łupienia mieszkańców południowej Skandynawii oraz wysp duńskich. W 1136 załoga Racibora Pomorskiego zaatakowała norweskie miasto Konungahella. Wykorzystując możliwość pływania po płyciznach, dopłynęli do miasta rzeką. Co się działo dalej? Miasto zostało zrabowane i spalone.
Tematyka ta wydaje się nieco zaniedbana i mało promowana nad polskim pomorzem. Rzadko kiedy możemy natrafić na informacje dotyczące słowiańskich piratów ich podboi. Nie wspominając o gadżetach, figurkach związanych z tamtym okresem.